Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
natalia149
Moderator
Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 19:36, 18 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Adam zabrał kurtkę i wyszedł …
- Marek, gdzie masz jakiś długopis, bo wkład się już skończył…
- Proszę, weź ten… Herbatki?
- Może kawkę zrobić?- spytała Martyna.
- Marek, zaraz przyjdę. Zrobię kawusię, której dawno nie piłeś…
- Nie musisz… Chcesz wodę?
- O tym też pomyślałeś…
Zadzwoniła komórka Basi…
- Halo… Cześć smyku, co słychać?... To fajnie, też się cieszysz?- zamknęła oczy.- Wiem, jak chcesz to będę… Dać tatusia?
- Marek, Krzyś do Ciebie…
Marek wziął aparat od Basi i zaczął rozmowę z synkiem…
- Jesteście razem? Od kiedy?
- Od dłuższego czasu… I powiem Ci jedno. Jestem w ciąży z najukochańszym mężczyzną, którego kocham…
- A macie już dzieci?
Basia spojrzała na Marka…
- Mamy, synka…
- Mały chce się zobaczyć…
- Z Tobą. Patrycja to dla niego bardziej ciotka niż mama…
- Marek, możesz pojechać i pomóc Zawadzie… Widzę, jak przesłuchać świadków…
- A co będzie…
- Jedź, nic nie będzie. Pomożesz Adamowi i wreszcie odpoczniesz od akt, których nie cierpisz.
Marek pożegnał się z dziewczynami i biegiem wyleciał z komendy…
Martyna spytała się Basi…
- Jak ty to robisz?
- Normalnie. Trzeba było tylko ich znać ponad trzy lata…
- Przepraszam za te słowa… Masz rację, nie mam w ogóle znajomych…
- Marti…
- Jeszcze to pamiętasz?
- Chcesz być moją przyjaciółką? A co do chłopaków, to Cię polubili… Jak ja tu zostałam przeniesiona, to Adam mnie nazwał…
- Jak? Powiedz…
- Wystraszonym kurczakiem, bo miałam te kucyki…
Martyna wstała od swojego stanowiska, podeszła do Basi.
- Basia, nie wiem co mam powiedzieć… Dziękuję. Ty chyba wszystkich rozumiesz na tej komendzie…
- Przesadzasz. Mam prośbę, poszłabyś ze mną po kawy dla komisarza? Ty zrobisz mnie, a ja Adamowi…
- Możesz pić kawę?
- W małych ilościach… Ale zrób cały kubek, to reszta będzie dla Marka.
Zrobiły kawę i wróciły na swoje miejsca…
- Lubisz wypełniać akta? – spytała Basię.
- Trochę… Jak to Adam powiedział: „90% pracy policjanta to wypełnianie papierków. ” Więc nie mam nic do gadania…
Adama i Marka zaskoczyło to, że jak weszli, to nie zobaczyli pobojowiska, tylko słyszeli spokojną rozmowę na jakiś pierwszy lepszy temat…
- Basiu, zrobisz…?- zaczął Adam.
- Jest już zrobiona kawka. Masz u siebie na biurku.
Marek zauważył na biurku kawkę…
- Basia…
- Spróbuj, Martyna zrobiła…
Marek niepewnie wziął kubek do ręki… Powąchał, na co Baśka zareagowała śmiechem, a po chwili wypił cały kubek…
- Dobra kawa…
- ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sfora
Moderator
Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: BIG DZIURA!!
|
Wysłany: Czw 9:34, 20 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Śwetne tylko tak dalej... KOCHAM WASZE OPKA!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MAgda
Administrator
Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 20:19, 12 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Pomysł: Kamila
Wykonanie: Magda
Cz.1
Szła korytarzem komendy. Z wielkim uśmiechem na twarzy niosła w ręce małą, zieloną kurteczkę i pluszowego misia. Szukała wzrokiem małej istotki, która z uradowaniem biegła przed nią. Wiedziała, że zaraz spotka swoich ukochanych wujków. Uwielbiała przychodzić na komendę, chociaż mama przyprowadzała ją tutaj bardzo rzadko. Wiedziała, że nie jest to miejsce dla dzieci. Jednak Maja bardzo stęskniła się za Markiem i Adamem. Oboje zastępowali jej ojca. Gdy dzieci w przedszkolu opowiadały o swoich rodzicach. Mała dziewczynka o imieniu Maja mówiła o swojej mamie – Basi i dwóch ojcach, których potocznie nazywała wujkami. Nie rozumiała jeszcze, dlaczego nie ma tatusiu, tylko wujków. Jednak było jeszcze za wcześnie, aby ją uświadomić.
Maja wbiegła szybciutko do kanciapy.
- Cześć…! – krzyknęła ochoczo po czym szybko podbiegła do Marka.
- Moje słoneczko przyszło…! – Marek bardzo lubił tak do niej mówić. Słoneczko, kwiatuszek, misiaczek… Właśnie tak zwracał się do Mai. Traktował ją jak córkę. Była jego oczkiem w głowie. Nie potrafił bez niej żyć. Bardzo chciał mieć dziecko, jednak jeszcze nie trafił na odpowiednią kobietę, która mogłaby mu je dać… - A gdzie zgubiłaś mamusię…?! – Basia była jego prawdziwą przyjaciółką. Traktował ją jak siostrę. Dbał o nią i o Maję. Czasem pomagał pani podkomisarz w domu, robił zakupy, zabierał obie panie na spacery. To właśnie one wypełniały mu jego wolny czas, które miał dość sporo mimo ciężkiej pracy w policji. Przechodnie na ulicach brali ich za udane małżeństwo z małym dzieckiem. Jednak tak nie było. Basia pogodziła się z tym, że nigdy nie będzie z Markiem. Mimo wielkich trudności odkochała się. Teraz Marek był dla niej tylko bliskim przyjacielem. Rozumieli się bez słów.
- Mamusia została w tyle…! – Basia weszła do kanciapy witając się z Adamem i Markiem, który na rękach miał jej śliczna córeczkę. Dziewczynka podbiegła do Adama i rzuciła mu się na szyje.
- Wujek… Ale Cię dawno nie widziałam… - mówiła dziecięcym głosem troszkę niewyraźnie. – Czemu nie przychodzisz do nas tak często jak wujek Marek…?! – Adam spojrzał na przyjaciela, który szeroko się uśmiechnął.
- Bo ja niestety skarbie nie mam czasu… - przytulił ją mocno – Mam się kim zając w domu w przeciwieństwie do wujka Brodeckiego! – te uszczypliwe słowa bardziej skierował do Marka niż do Mai. Adam wziął dziewczynkę do swojej części kanciapy. Posadził ją na swoich kolanach. Dał kredki i kartkę, po czym oboje zaczęli rysować.
- I jak dałaś sobie wczoraj radę…? – zapytał podkomisarz spoglądają na Maję.
- Było ciężko… Nie mogła się uspokoić po Twoim wyjściu. Cały czas płakała. Już miałam do Ciebie dzwonić żebyś wrócił! – spojrzała na niego. Był tylko jej przyjacielem, odkochała się, jednak mimo wszystko jakaś mała cząsteczka tego uczucia została w niej.
- Trzeba było dzwonić… Przecież bym się wrócił…
- I spał na kanapie…! – zaśmiała się – Już by Cię nie wypuściła…! – zerknęła na córkę.
- Wpadnę do Was dzisiaj dobrze…?! – zapytał z nadzieją. Był pewien, że Basia się zgodził.
- To chyba nie jest dobry pomysł. – stwierdziła dobitnie – Nie chce żeby znowu przeżywała tak bardzo rozstanie z Tobą! Nie mogła w ogóle zasnąć. Tylko wujek Marek, wujek Marek…
- Widzisz jak działam na kobiety… - zaśmiał się, jednak gdy zobaczył jej poważną minę przestał.
- Marek to nie jest zabawne… TY nawet nie wiesz, co takie dziecko przeżywa. Lepiej nie przychodź dzisiaj… Tak będzie lepiej… - zapadała chwila ciszy.
- Baśka za dobrze Cię znam… - westchnął – Nie chodzi o Maję i o jej zachowanie… To Ty nie chcesz żebym przyszedł prawda?
- Ja chce. Tylko ona za bardzo cierpi jak wychodzisz…- usiadła na biurku Marka.
- To zostanę na noc! – wypalił nagle.
- Chyba żartujesz! – oburzyła się. Jednak na jej twarzy widniał uśmiech. – Nie ma mowy!
- Dlaczego…?! – pochylił się nad nią.
- Bo… Ona się jeszcze przyzwyczai i… potem będą problemy! – poczuła się skrępowana.
- No to przeprowadzę się do Was na stałe! – zaśmiał się pijąc kawę.
- To przestaje być zabawne! – odepchnęła go i wstała. – Może wreszcie znajdź sobie kobietę! Miejcie wspaniałe dziecko i przestań mącić w głowie mojej Mai! – krzyknęła zdenerwowana. Marek poczuł się urażony. Zupełnie zaskoczyły go jej słowa. PO chwili dotarło do niej, co powiedziała. Szybko odwróciła się. – Marek… - podeszła do niego – Przepraszam… - nic nie powiedział – Głupio chlapnęłam… Przepraszam… Ja po prostu nie chce żeby ona za bardzo się do Ciebie przyzwyczaiła..!
- To już chyba jest za późno. – stwierdził z poważną miną.
- Wujek… Patrz, co narysowałam… - Maja podbiegła do Marka. Brodecki spojrzał na Basię.
- Ślicznie! Chodź domalujemy jeszcze pieska… - poszli do kanciapy Adama.
- Masz racje… Jest już za późno… - westchnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sfora
Moderator
Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: BIG DZIURA!!
|
Wysłany: Nie 17:35, 21 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
To jest piękne... pisz dalej!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MAgda
Administrator
Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 20:27, 22 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Cz.2
Basia bawiła się z Mają lalkami. Razem przebierały zabawki, podawały im herbatkę z różowego czajniczka. Nagle Basia usłyszała pukanie do drzwi. Zerkając na córeczkę poszła w kierunku drzwi. Szybko je otworzyła nie patrząc nawet, kto za nimi stoi.
- Cześć. – usłyszała znajomy głos po czym zobaczyła swojego kolegę.
- Marek…? Co Ty tutaj robisz…? – zapytała z oburzeniem – Przecież miałeś nie przychodzić…! – zdenerwowała się – Prosiłam Cię. Nie chce żeby Maja… - przerwała, gdy usłyszała głos córeczki.
- Mamusiu, kto przyszedł…!? – wołała z pokoju.
- Nikt. – posłała ostrzegające spojrzenie Markowi, które miało znaczyć „ Nie odzywaj się”.
- Basiu… - zaczął szeptem – Tylko minutkę… Proszę Cię. Chce ja zobaczyć… Bardzo się za nią stęskniłem.
- Już ją dzisiaj widziałeś po za tym dobrze wiesz, że to nie będzie minutka! Ona nie pozwoli Ci wyjść. Idź do domu póki jeszcze Cię nie zobaczyła…
- Dlaczego mi to robisz…? Dobrze wiesz, że bardzo ją lubię.
- Lubisz.. – powtórzyła z ironią – A nie pomyślałeś, że ona może Cię pokochać i, co wtedy zrobisz…? – poczuła jakby mówiła nie o uczuciach swojej córki tylko swoich.
- Mamusiu lala chce ciasteczko… - mała dziewczynka przybiegła do drzwi – Wujek Marek! – krzyknęła uradowana – Jak dobrze, że przyszedłeś! – Basia tylko spojrzała na Brodeckiego nic nie mówiąc.
- Wchodź… - dodała tylko zrezygnowana. Nie chciała krzywdzić ani Mai ani Marka, jednak wiedziała, że to spotkanie zakończy się płaczem jej córeczki. Podkomisarz ściągnął kurtkę po czym wziął dziewczynkę na ręce.
- Wujek pobawisz się z nami...? Lalki na pewno Cię polubią! – Oboje poszli do pokoju Mai. Basia udała się za nimi.
- Mama chodź się baw…. – Córeczka zasiadła na dywanie.
- Pobaw się teraz z wujkiem… Za chwilę do Was dołączę. Napijesz się czegoś…? – to pytanie skierowała do gościa.
- Może kawy…! – uśmiechnął się. Storosz wyszła nic nie mówiąc. Marek zachowywał się jak ojciec Mai. Bała się, że córeczka z czasem tak bardzo się do niego przywiąże, ze zacznie mówić do niego „tato”. Nie wiedziała, jednak, że to stanie się tak szybko…
Cała trójka siedziała w pokoju przy domku dla lalek.
- Wujku… - dziewczynka spojrzała na Marka – Bo po moje koleżanki z przedszkola przychodzą tatusiowie i… - przerwał dziewczynce.
- Jak chcesz to mogę po Ciebie przychodzić! – Był bardzo wesoły. Basia jednak nie podzielała jego entuzjazmu.
- Chce tylko…wujku… Bo one mają tatusiu, a ja tylko samych wujków… - posmutniała – Mogę do Ciebie mówić tato..?! – spojrzała na niego z wielką nadzieją. Brodecki poczuł na sobie wzrok nie tylko Mai, ale także i Basi. Która nic nie mówiła. Chciała dać Markowi pole do popisu. Na jej usta cisnęły się słowa „A nie mówiłam…” Miała racje. Słusznie się obawiała. Marek zupełnie nie wiedział, co ma robić.
- Kochanie… ja… ja nie jestem Twoim prawdziwym tatusiem tylko wujkiem i chyba… - przerwała mu
- Ale ja Cię tak bardzo bardzo proszę… - przytuliła się do niego mocno. Marek spojrzał na Basie.
- Córeczko wujek Marek nie Mozę być Twoim tatusiem... – odezwała się Storosz.
- Ale dlaczego…?! – Oboje nie wiedzieli jak wytłumaczyć to tej małej istotce, która i tak pewnie nie zrozumie.
- No, bo wujek Marek może być tylko wujkiem…! – stwierdziła Basia biorąc córkę z ramion podkomisarza.
- Ale ja chce mieć tatusia…! – Maja rozpłakała się.
- Nie płacz… - Brodecki pogłaskał japo głowie.
- Będziesz mieć tatusia! Obiecuje Ci to…! – Storosz zacisnęła mocno zęby. Wiedziała, co teraz powinna zrobić.
Cz.3
Maja grzecznie spała w swoim łóżeczku. Było już dość późno. Basia robiła sobie w kuchni herbatę. Marek wszedł do pomieszczenia.
- Nigdy mi nic nie mówiłaś o ojcu Mai… - zaczął bojąc się jej reakcji. Był bardzo ciekawy, dlaczego Basia nie jest już ojcem dziewczynki.
- Nie było o czym… - mówiła cichutko jakby z chrypką.
- A teraz…? – stanął przy niej – A teraz jest, o czym…? – spojrzał na nią. Na jej smutne oczy. Wiedział, że bardzo się martwi. Chciał jej pomóc tylko za bardzo nie wiedział, jak to zrobić.
- Marek… Ja nie chce do tego wracać… - minęła do i udała się do salonu. Poszedł za nią.
- Basia, jeśli teraz tego nie wyrzucisz z Ciebie to będzie Cię to męczyć! – stwierdził inteligentnie po czym usiadł obok niej na kanapie. Zapadła cisza. – Basia… - wymówił jej imię lekko ją szturchając.
- Powiedziałam mu o ciąży przy kolacji… - zamknęła na chwilę oczy – Bardzo się ucieszył. Chciał mieć dziecko. Marzył o tym. Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi…- zacięła się na chwilę, jednak po krótkiej przerwie zaczęła mówić dalej – Był pomocnikiem, swojego przyjaciela, reżysera. Artur miał właśnie kręcić jakiś nowy film w Grecji. Komedia romantyczna… - uśmiechnęła się kpiąco – Mówił, że bardzo nie chce jechać, że nie chce zostawiać mnie z dzieckiem… Namawiałam go. Jak głupia mówiłam mu, że to tylko 2 miesiące, że to szybko minie i akurat przyjedzie na poród… Przysyłał kartki, maile, pieniądze…Po dwóch miesiącach dowiedziałam się, że jeszcze nie skończyli kręcić. Zostały im jakieś ważne sceny. Musiał zostać jeszcze 2 tygodnie… - zapadła cisza. Marek nie wiedział, co mógłby w tym momencie powiedzieć - Potem tydzień, jeszcze kilka dni… Nie było go w sumie 4 miesiące. Urodziłam za ten czas Maje. Tak bardzo marzyłam, że będzie przy porodzie… Zadzwonił i powiedział, że nie wróci. Ułożył sobie życie z jakaś aktorką grającą w tym filmie główną role… - spojrzała na Marka – Jakiś rok temu była premiera tego filmu… Stałam przed kinem i wpatrywałam się w plakat… Nie mogłam znieść i… oglądnęłam… Nie wiedziałam, że ma aż taki dobry gust. Tak kobieta… ona… - rozpłakała się. Nie była w stanie mówić dalej.
- Basiu… cicho… nie płacz proszę…! – przytulił ją mocno. – Nic już nie mów… Nic…
- Ja go tak kochałam… a teraz… Maja… ona chce go znać… obiecałam… jej…! Muszę go odnaleźć…! Choćby był na końcu świata… Musi poznać Maję, a ona musi jego zobaczyć. Pomożesz mi…?! – spojrzała na niego błagalnie. Wstał. Podszedł do okna.
- Pytasz się mnie czy pomogę Cię odnaleźć ojca Mai…?! – był odwrócony do niej tyłem ale doskonale czuł jej wzrok na sobie.
- Tak… - przełknęła ciężko ślinę
- Nie mogę Ci tego obiecać… Nie potrafię… Zrozum… Jeśli on się pojawi w Twoim życiu to tak jakby pojawił się i w moim… Zabierze mi Maje…
- Nie zabierze. – stwierdziła pewnie – Nie pozwolę na to…
- Zdajesz sobie sprawę, jakie on zmiany wprowadzi w Twoim życiu…? Już nic nie będzie jak dawniej…!
- Nic się nie zmieni… - chciała powiedzieć, coś więcej, jednak Marek jej przerwał.
- Myślisz, że co on pojawi się w Twoim życiu na 5 minut i potem na Twoje zawołanie zniknie…?! Mylisz się! – krzyczał.
- Ciszej. Obudzisz Maje. – przyłożyła sobie palec do ust.
- Przepraszam. – wreszcie na nią spojrzał. – Basia Ty nie wiesz, co robisz! Pomieszasz tylko Mai w głowie…
- Ty myślisz tylko o sobie! – krzyknęła nie panując nad swoim emocjami – Boisz się, że jak on się pojawi nie będziesz miał kontaktu z Mają, że ona już Ciebie nie będzie potrzebowała, że ja Ciebie nie będę potrzebowała! A pomyślałeś może o nas…? – poprawiła się - O niej…? Ona ma prawo znać własnego ojca. Im szybciej tym lepiej! Nie będzie chciał z nią utrzymywać kontaktu to trudno…! Będzie miała do końca życia matkę, ale jeśli jednak okaże się, że ona ma serce i będzie chciał się z nią widywać i bawić to ja nie mam zamiaru mu tego zabraniać… Ty tym bardziej nie masz takiego prawa! I zrozum wreszcie, że to jest jej ojciec… OJCIEC…! Jedna z najbliższych jej osób…!
- Najbliższych…? – zaśmiał się – To dlaczego go nie było przy porodzenie, dlaczego go nie było jak Maja stawiała pierwsze kroczki, dlaczego go nie było jak mówiła swoje pierwsze słowa, dlaczego go nie było jak szła do przedszkola, dlaczego… - przerwała mu.
- Przestań…! Dobrze wiesz, dlaczego go nie było… Ty nigdy nie dajesz ludziom drugiej szansy…?! – spojrzała na niego z politowaniem.
- Daje. Jeśli na to zasłużą, a on mam wrażenie jakoś nie zasłużył…
- On nie musi niczym sobie zasłużyć… Musi ją zobaczyć i poznać… Niczego więcej od niego nie wymagam…!
- Nie chodzi tylko o Maje… Ty go nadal kochasz! Chcesz go zobaczyć… Ty naprawdę wierzysz, że on się zmienił i, że pojawi się tu, po czym stworzycie szczęśliwą rodzinkę…?! – Jego słowa tak bardzo ją raniły. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie wierze. Ważna jest tylko Maja… Tylko… Moje uczucia nie mają znaczenia… - podszedł do niej.
- Basia… Nie chce żeby on wracał, nie chce żeby spotkał się z Mają ale skoro tak bardzo Ci na tym zależy… to… pomogę Ci do odnaleźć… - ostatnie słowa z trudnością przeszły mu przez gardło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sfora
Moderator
Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: BIG DZIURA!!
|
Wysłany: Czw 18:29, 25 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Piszcie dalej bo pusto się robi!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sfora dnia Czw 18:40, 25 Paź 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sfora
Moderator
Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: BIG DZIURA!!
|
Wysłany: Czw 18:39, 25 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Dobra to wklejam moje opko, ale najpierw:
Moje opko to będzie mieszanka Kryminalnych i Fałszerzy: Powrót Sfory, więc zrozumiem jeśli nie będziecie chcieli go czytać.
A to kilka postaci, które wprowadzam:
Paweł Wilczak - Walerian Duch
Olaf Lubaszenko - Komisarz Stanisław Olbrycht
Radosław Pazura - Prokurator Grzegorz Nowicki
Artur Żmijewski - Komisarz Roman Kruk
Mirosław Zbrojewicz – Inspektor Artur (imię wymyślone przeze mnie) Walas
Karolina Gruszka -podkomisarz (dla dobra opka byłam zmuszona ją zdegradować) Joanna "Nika" Różycka
Krzysztof Kolberger – Ryszard „Stary” Starewicz
Piotr Grabowski - Marko/Gozdawa
Sambor Czarnota - Fota
Remigiusz Jankowski - Bolo
Jacek Braciak - Fałszerz
Anita Sokołowska – Danuta (nie wiem jak miała na imię)(żona Nowickiego) Nowicka
pojawi się również:
Cichy
prokurator krajowy(który da popalić Jackowi )
kilku upierdliwych agentów ABW... oraz postacie wymyślone przeze mnie:
Kuba Brodecki (brat Marka) - Paweł Małaszyński
Monika Brodecka – Anna Mucha
Kacper Sulima – Milo Venttimiglia
Maja Zawada - ??
Michał Lasota- Borys Szyc
Oczywiście postacie z Kryminalnych również się pojawią.
A teraz cedek:
5/?
Wspomnienia z ubiegłych trzech miesięcy part 2:
Wszedł do domu spojrzał na zegar wiszący nad wejściem do kuchni, była już 1.00 w nocy.
Podszedł do telefonu na automatycznej sekretarce była nagrana jedna wiadomość, odsłuchał ją:
„/Synku tu mama, chcielibyśmy przyjechać z ojcem na kilka dni do Warszawy, mam nadzieje że znajdziesz czas żeby spotkać się z nami na chwile może we wtorek popołudniu. Zatrzymamy się u Kuby... Do Moniki też już dzwoniłam... oddzwoń proszę./”.
Godz. 06.00 mieszkanie Storosz:
Basia obudziła się w wyśmienitym humorze. Weszła do salonu i zobaczyła na stole karteczkę, którą zostawił jej Marek. Przeczytała ją uważnie kilka razy, potem się umyła i przebrała po czym zadzwoniła po Marka.
-Cześć Marek! Możesz już po mnie przyjechać?
-/A ja już jestem pod twoimi drzwiami, tylko musisz mi otworzyć./
-Przecież masz moje klucze!
-/Nooo wiesz chyba je zgubiłem./
-Nie! Marek nie ma mowy nie wpuszczę cię.
-/Dobrze czyli nie idziesz dziś do prac./
-Nie! Czekaj!- Wrzasnęła Basia otwierając drzwi -Idę do pracy... - Nie dokończyła bo na progu zobaczyła Marka machającego jej przed nosem kluczami.
-Wiesz bardzo ładnie się złościsz.
-Marek!! Nie lubię cię już.
-Za to ja bardzo Cię kocham. To co jedziemy? - i uśmiechnął się do niej tak, że cała złość z niej uleciała.
-Dobra to choć bo Adam nas zabije jest już 8.14.
Wyszli z bloku, wsiedli do Toyoty i pojechali w stronę komendy.
Komenda Stołeczna godz. 9.00:
Do kanciapy wpada Zuzia.
-Mamy tego Tame, siedzi w magazynach na Konopnickiej.(nie znam się na Warszawie)
-Dobra to jedziemy!- rozkazał Adam.
-Szczepan jest już na miejscu- Wtrąciła jeszcze Zuzia.
-Dobra, Basia, Zuzia idźcie po AT. Marek my już jedziemy- zarządził Adam.
-Dobra!- odpowiedzieli wszyscy zgodnie.
Konopnicka magazyny:
Na miejscu zjawili się już Adam i Marek...
-No i co mamy Szczepan- zwrócił się do aspiranta Adam.
-A no kurka szefie ciągle tam siedzi.
W tym czasie na miejsce dotarły dziewczyny z grupą AT.
Akcja się zaczęła; wszystko szło dobrze, AT otoczyło budynek (nawet mysz by się nie przecisła)
Zuzia i Szczepan mieli zostać na zewnątrz w razie gdyby jednak Tama się jakoś wydostał z magazynu, a nasza trójka weszła do środka.
Szli powoli labiryntem ustawionym z pudeł, w pewnym momencie byli zmuszeni się rozdzielić.
Adam poszedł prosto, Basia w prawo, a Marek w lewo… Zawada nic nie znalazł, dotarł tylko do ściany, więc zaczął wracać do miejsca gdzie się rozdzielili, gdy był w połowie drogi usłyszał odgłos wystrzału. Zaczął biec i kiedy dotarł na środek spotkał Basie, było widać że też biegła i bardzo jest przestraszona. Nie musieli długo myśleć nad tym co się stało, już wiedzieli i tylko spojrzeli na siebie po czym zerwali się w lewą „uliczkę” labiryntu. Gdy dotarli na miejsce to co zobaczyli przyprawiło ich o gęsią skórkę. Tama trzymał Marka mierząc mu, jego pistoletem, w głowę, na twarzy Brodeckiego malował się grymas bólu, Basia i Adam dopiero teraz zauważyli, że Marek został postrzelony w brzuch i ledwo trzymie się na nogach.
-No, no, no zleciała się reszta piesków. To będzie tak albo wyje stąd bezpiecznie i dostane jakiś wóz, albo popatrzycie sobie jak wasz kolega odchodzi z tego świata. To jak będzie?- Powiedział kpiącym tonem Tama.
-Puść go i tak cie złapiemy, nie masz szans!- Krzyknął już dość zdenerwowany Adam.
-Dobra w takim razie skazałeś tego pieska na śmierć…
-Czekaj! Dobra zrobimy to, ale go puść!
-O nie to jest moja przepustka nie wypuszczę go, nie ma szans.
Ani Adam, ani Basia już nic nie powiedzieli tylko wyszli na zewnątrz.
Kiedy Zuzia i Szczepan ich zobaczyli od razu wyczuli, że jest coś nie tak, a brak Marka tylko ich w tym utwierdziło.
-Szczepan!- zawołał aspiranta Zawada.
-Kurka szefie co się stało, gdzie jest Marek- mówił dość chaotycznie Żałoda.
-Został postrzelony…
-O nie! Wezwać karetkę?- Spytała się Zuzia.
-I Tama wziął go jako zakładnika.
-O kurka i co robimy?
-Tama chce bezpiecznego wyjścia i samochodu. Basia ty odwołasz AT, Zuzia dzwoń po karetkę, Szczepan ty dzwoń na komendę niech podeślą tu natychmiast jakiś wóz.
-Adam! Mamy zrobić to co ten drań chce…- wtrąciła Zuzia.
-Nie mamy wyjścia, jeśli tego nie zrobimy to on jest w stanie zabić Marka.
Jak zarządził Zawada, tak też zostało zrobione.
Wszystko było już przygotowane, był już samochód, wyjście było „wolne”, brakowało tylko karetki… Poinformowali Tame, że ma już drogę wolną. W końcu wyszedł prowadząc przed sobą prawie nieprzytomnego Mark. Wszedł do wozu biorąc ze sobą Brodeckiego, na co Adam się wściekł wsiadł do swojej Toyoty i ruszył z piskiem opon za zbiegiem. Basia stała w miejscu nie wiedząc co ma teraz zrobić, z tego letargu wyrwała ją Zuzia, pociągnęła za sobą do auta gdzie czekał na nie już Szczepan i ruszyli w pościg za szalonym zbiegiem i wściekłym Adamem. Jak się okazało Adam swoją złość „przelał” na opony ściganego auta.
-Baśka dzwoń po karetkę niech, niech tu przyjedzie- poinstruowała ją Zuzia. Basia w jeszcze większym szoku zrobiła to co powiedziała jej koleżanka.
W tym czasie Szczepan zakuwał w kajdanki Tame, a Adam kopał ze złością w oponę toyoty, z Markiem nie było dobrze już całkiem stracił przytomność. W końcu przyjechała karetka i zabrała ze sobą Brodeckiego.
Adam chciał jechać za karetką ale Basia go powstrzymała.
-Adam w takim stanie nie możesz prowadzić.
-Ty też nie, przecież widzę w jakim jesteś stanie.
-Dobra, dobra nie kłóćcie się tylko wsiadajcie ja poprowadzę- powiedziała spokojnie Zuzia.
-No kurka jedźcie już a ja tego delikwenta odprowadzę na jego miejsce- wtrącił Szczepan i nikt już nic nie powiedział tylko pojechali, Żaloda na komendę, a Ostrowska, Storosz i Zawada do szpitala za karetką.
Szpital:
Cała trójka chodziła po korytarzu przed salą operacyjną. Operacja trwała ponad dwie godziny. W tym czasie w szpitalu pojawiło się rodzeństwo Marka- Kuba i Monika wraz z jego rodzicami, potem jeszcze przyszedł Szczepan z Wiśniewską, Grockim i (o dziwo) z Dumiczem. W końcu z Sali operacyjnej wyszedł lekarz, jego mina nie wróżyła nic dobrego. Na korytarzu automatycznie zapanowała cisza, wszyscy czekali na to co powie lekarz.
-Niestety- już te słowo wywołało strach na twarzach zebranych- pacjent stracił za dużo krwi, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale niestety pacjent nie przeżył- Te słowa lekarza automatycznie wywołały płacz u wszystkich (nawet u Dumicza). Adam nie mógł w to uwierzyć jego najlepszy przyjaciel nie żyje, przez jakiegoś po** gnoja, łzy same Cisły mu się do oczu. Basia, która w końcu była pewna swoich uczuć co do Marka, usiadł na podłodze, ni była w stanie się poruszyć, jej cały świat się zawalił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MAgda
Administrator
Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 20:50, 25 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Sfora cudo!
Dalej!
Cz. 4
Było kilka minut po dziesiątej. Zaspany Marek wszedł do kanciapy. Usiadł na swoim krześle, po czym się przeciągnął. Dopiero po chwili zauważył w kanciapie obecność Adama.
- O cześć Adam! – rzucił szybko.
- Patrzyłeś może na zegarek…?! – zapytał ostro jednak w jego głosie nie było słychać pretensji. – Jest piętnaście minut po dziesiątej! – dodał zerkając na zegar wiszący nad wejściem.
- Przepraszam. Wczoraj zagadałem się z Baśką i w domu było dopiero koło pierwszej… - mówił zaspanym głosem – Już się biorę do pracy… A gdzie Basia…? – spojrzał na puste biurko koleżanki
- Kiedy Ty smacznie spałeś Basia zdążyła zaprowadzić Maje do przedszkola, zrobić mi pyszną kawę i wypełnić kilka akt. Teraz jest u Kacpra i robi portret pamięciowy… - Brodecki spojrzał na przyjaciela z zaciekawieniem.
- Czyj portret pamięciowy…?! – Domyślał się, jednak chciał się upewnić.
- Ojca Mai. – stwierdził Adam po czym usiadł za swoim biurkiem. – Siedzi tam u niego z dobrą godzinę… - dodał jakby sam do siebie – Chyba ciężko jej idzie... – patrzył na Marka ze smutkiem. Basia zdążyła opowiedzieć mu wszystko za nim jeszcze pojawili się na komendzie.
- Wiesz, co Adam… Ja może do niej pójdę… - lekko zdenerwowany opuścił kanciapę. Szedł korytarzem szukając drzwi do pomieszczenia, w, którym urzędował Kacper. Odkąd Kacper przeprowadził się ze swoim małym biurem z drugiego piętra na parter Marek zawsze zapominał, które drzwi należą do niego. Wyjątkowo szybko odnalazł te właściwe. Zapukał. Jednak nikt nie otworzył mu drzwi ani nie powiedział „proszę”. Przyłożył ucho do drzwi. Słyszał czyjś cichutki płacz.
- Kacper… zrozum ja nie pamiętam… - zza drzwi dało się słyszeć również głos Basi. - … Miał niebieskie oczy… - stwierdziła pewnie.
- Dobrze… - Kacper spojrzał w monitor – A jakie wargi…? Małe, pełne…?! – traktował swoją prace bardzo profesjonalnie i nie potrafił zrozumieć zachowania koleżanki.
- Nie wiem… - rozpłakała się na dobre – Mówię Ci, że nie wiem… - chciała mówić, coś dalej, jednak w tym momencie wszedł Marek.
- Cześć – przywitał się, po czym zajął miejsce, obok Basi – Jak Ci idzie…? – spojrzał na monitor komputera
- Basia niby pamięta, jego twarz, ale gdy pytam się o szczegóły nie jest w stanie mi ich podać… Ja nie mogę tak pracować… W takim tempie nigdy nie zrobimy tego portretu. – stwierdził Kacper, który często lubił się wymądrzać. W jego głosie było słychać oburzenie.
- Nie mogę sobie przypomnieć… - spojrzała na Marka jakby chciała go przeprosić
- Spokojnie Basiu… - przytulił ją – Powoli i bez nerwów zaraz sporządzimy ten portret… Tak…?! – Chciał ją pocieszyć.
- Ja nie mam już za dużo czasu. – stwierdził wkurzony Kacper – Więc może się pośpieszycie…?! – zapytał.
- Nigdzie nie będziemy się śpieszyć! Zaczynamy od początku! – krzyknął.
- Ty chyba zwariowałeś! Dwie godziny mojej pracy pójdą na marne! Nie ma mowy! – oburzył się!
- Może i zwariowałem… Zaczynamy od początku powiedziałem… - rozkazał. Kacper grzecznie ustawił wszystko i zaczęli od początku. Gdy byli w połowie Marek musiał wyjść zadzwoniła jego mama, że źle się poczuła.
- Marek ja sobie nie dam rady bez Ciebie… - chciała go zatrzymać.
- Basiu wróce nie długo… - wyszedł szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
natalia149
Moderator
Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Sob 18:15, 27 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
- Dobra kawa…
- Miałeś tylko spróbować, a nie wypić…
- Basiu, to nie moja wina… Chciało mi się pić.
Wchodzi Grodzki(nie domyślił się, że Basia jest w ciąży. Myśli że ma nadwagę)
- Marek, dlaczego ty siedzisz na szafce, a nie przy biurku?
- Inspektorze…
- Aaa… Barbaro, jak widzę, zadbałaś trochę o siebie. Ale jak potem schudniesz? Bo ja mam co do tego…
- Panie inspektorze, jest Pan na złym toku, jeśli sądzi, że ja jestem otyła…
- Bo tak jest…
- Wręcz przeciwnie. Co prawda, przybyło mi na wadze, ale nie jedzenie jest powodem.
- Więc co??
- Maleństwa, które nosze pod sercem…
- Czy to znaczy…
- Tak…Dlatego Marek powiedział, że na komendę wrócę za jakiś czas…
- Dobrze, ale nie zajmuj mu miejsca pracy…- wyszedł z kanciapy.
Basia wstała…
- Ja chyba już pójdę… Znalazłam wam wszystko o zabitej i jej rodzinie…
- Basia, możesz siedzieć…
- Pójdę do Lucynki, może jeszcze wrócę…
W drzwiach komendy stołecznej zderzyła się z pewnym blondynem…
- Basia, właśnie do ciebie przyszedłem…
- Kozak? A po co?
- Spytać się, co u Ciebie i kto wygrał nasz zakład…
- Zakład wygrałeś ty… Będzie dwójka.
- To chodź na obiad… Masz pomysł, gdzie?
- Tak… Z chłopakami tam lubiłam się spotykać… Knajpa znajomej…
- To prowadź, przyszła pani …
- Storosz. Jeszcze Storosz.
Po niecałym kwadransie znaleźli się u Lucynki…
- Cześć Teresko…
- Basia? Dawno Ciebie nie widziałam. Marek zawsze się gdzieś spieszył…
- Poznaj Miłosza, kolegę z Sopotu…
- Miło mi, Teresa
- Miłosz, dla znajomych Kozak
- Dasz nam coś do jedzonka?
- A chłopaków nie będzie? Basia, czy ty przypadkiem nie jesteś w…
- Bystra jesteś… Pogadamy później…
Zaprowadziła kolegę do stolika, a tam spotkała ich niespodzianka… Otóż zobaczyła Zuzię całującą się ze Szczepanem…
- Zuzia, dlaczego nie powiedziałaś mi?
Zuzia, na słowa przyjaciółki podskoczyła ze strachu…
- Basia? Co ty tu robisz?
- Przyszłam na obiad ze znajomym
- Tylko znajomym?
- Tak, tylko… Poznajcie Kozaka… A ty, poznaj Zuzię i Szczepana… Pracują na tej samej komendzie co Adam i Marek.
- Cześć… To my kurka chyba już pójdziemy…- i wybiegli spłoszeni z baru znajomej kelnerki.
Cały czas oczekiwania, jedzenie, spędzili rozmawiając na wiele tematów… Kiedy już Miłosz podziękował kelnerce i zapłacił za obiad, Basia zaczęła się domyślać, po co przyjechał…
Przed knajpą, spytała…
- Przyjechałeś nie tylko dlatego, żeby spytać jaki jest wynik zakładu, prawda?
- Tak, ale Baśka… Ja nie chce Cie obarczać…
- Mów o co chodzi… Anita?
Pokiwał głową…
- Nie wiem, jak to powiedzieć… Po prostu…
- … Cie nosi, kiedy widzisz jak ona rozmawia z innymi mężczyznami, których nie znasz?
- No, nie umiem się z tym pogodzić…
- Nie wiem, co Ci poradzić… Po prostu jej zaufaj…
Miłosz się zamyślił, a po chwili…
- Jest jeszcze coś innego…
- Miłosz, mów i nie strasz mnie…
- Pamiętasz sprawę porwania…
- Pamiętam… Chyba mi nie powiesz, że…
- Właśnie to chciałem Ci powiedzieć.
- A gdzie są Brodeccy?
- W bezpiecznym miejscu.
- Chyba nie pod mieszkaniem Marka…
- Nie, w moim aucie…
Otworzył drzwi i Basia zobaczyła śpiących Krzysztofów i panią Marię…
- Basia, to ty?
- Tak pani Mario, to ja. Dzisiaj będziecie spać u mnie w mieszkaniu, bo Marka…
- Mogą pilnować, tak jak wtedy…
Kozak nie rozumiał…
- Kiedy wtedy?
- Przed naszym przyjazdem… W dzień porwania pani Marii…
- Aha.
- Ja zaraz przyjdę, tylko coś wezmę z komendy…
Zniknęła za drzwiami wejściowymi komendy…
Tymczasem na trzecim piętrze…
- I co, macie coś?- spytał komisarz aspirantów.
- Niestety nie, nikt nic nie wie lub nie chce powiedzieć…
- Aha… Więc co tak długo wracaliście?
- Noo..eee…
Do kanciapy wchodzi Basia…
- Adam, nie męcz ich…
- Basia, co ty tu robisz?- spytał Adam.
- Prawdopodobnie wiem, kto ją zabił…
- Kto?!
- Marek, popatrz na jej twarz… Kogoś ci nie przypomina?
Marek spojrzał na zdjęcie…
- Chyba nie myślisz, że…
- Nie myślę… Miki uciekł z więzienia…
- CO?!
- Marek, kto to jest Miki?- spytał Adam…
- Basia, moi rodzice wiedzą??
Kiwnęła głową.
- Dowiedzieli się od Miłosza… Ja też od niego wiem…
- Ja chyba pojadę do nich.
- Kim jest Miki?!
- Marek, nie musisz jechać… Oni są w Warszawie.
- Naprawdę?
Jakiś policjant spytał…
- Czy tu pracuje Barbara Storosz?
- To ja…
- Strzelanina była przed komendą…
- Ktoś został ranny?
- Wysoki blondyn… A reszta siedzi w pokoju przesłuchań…
- Po co?
- Tak nowy prokurator zarządził…
Basia wybiegła z kanciapy… Wbiegła do pokoiku…
- Witam Panią…
- Czego pan chce… Żeby niewinne osoby przesłuchiwać?
Krzyś się odezwał:
- Mama…
Basia wzięła małego od pani Marii na ręce…
- Pani nie wolno… Bo zawołam jakiegoś policjanta…
- Ja jestem policjantką… Postrzelony też jest policjantem.
- Słucham?! Co pani bredzi?
- Postrzelona osoba nazywa się Miłosz Kozakiewicz i jest komisarzem na sopockiej komendzie, panie prokuratorze…
- O Choler*…
- I proszę nie przeklinać przy dziecku…
Do pokoju przesłuchań wchodzi inspektor…
- Basiu, ty wiesz o co chodziło tym bandytom…
- Może i wiem, ale to jak na razie nie jest sprawą tej komendy…
- Jak to nie?
- Chłopaki mają złapać zabójcę… A ja, chociaż jestem na urlopie, muszę poprowadzić za Miłosza sprawę… Mogę zabrać już i iść z nimi do domu?
- Idź, Marek też może iść…
- Inspektorze, a co z Miłoszem?
Otworzyły się drzwi i staje w nich Miłosz z obandażowaną ręką…
- Może poprosisz…
- Nie trzeba… Sami dokończymy… Do widzenia…
Wyszli z pokoju przesłuchań i skierowali swe kroki do kanciapy…
- Chyba zwariowałaś… Sami?
- Miłosz, a co w tym dziwnego… Tak tylko powiedziałam. Oni złapią Mikiego. Bo to on zabił niewinną kobietę…
Marek na widok wchodzących rodziców i smyka, całych i zdrowych, odetchnął…
- Jak dobrze was widzieć… O cześć Miłosz…
- Cześć wszystkim…
- Może ty wiesz i mi powiesz, kim jest Miki?
- Wiem… Miki, to groźny przestępca, który uciekł z wiezienia…
- Choler*, co teraz będzie…
- Nic… - powiedziała Basia.
- Jak to nic? A gdzie rodzice będą mieszkać?! Pomyślałaś o tym?
Basia postawiła Krzysia na podłogę i powiedziała…
- Pomyślałam, ale nie powiem… I nie krzycz na mnie!! - i szybkim krokiem opuściła kanciapę.
Mały Krzysio zaczął płakać, na co pani Maria zareagowała przytuleniem…Miłosz wyszedł za Basią, a Marek podszedł do okna…
- Marek, Basia chciała pomóc…
- Tak, chciała… Wiem tato… Ale…
- To co tutaj jeszcze robisz? Leć do niej…
- Ale jeśli ona nie będzie…
- Idź i przeproś ją. My tu poczekamy…
Marek wyszedł z pokoju, a kiedy zobaczył zapłakaną Basię, stojącą pod ścianą, zaczął biec do niej…
- Basia, przepraszam…
- Nie przepraszaj, przecież to nic się nie stało. Tylko krzyczałeś. Pamiętasz naszą wizytę u lekarza miesiąc temu?
- Pamiętam…
- Miałam się nie denerwować, bo to szkodzi…
- Przepraszam… Powiedz, jaki miałaś pomysł?
- Niech pomieszkają u mnie w mieszkaniu…Tam będą bezpieczni, co ty na to?
- Wiesz, dobrze, że Cię mam…- pocałował ją.
Ona go nie odepchnęła, tylko odwzajemniła pocałunek…
- Pamiętasz nasze ‘spotkanie’??
- Pamiętam… Chodźmy do domku. Grodzki dał Ci wolne.
- Poczekaj tutaj, a ja pójdę po resztę…
- Ok…
Marek wszedł do kanciapy…
- I co? Znalazłeś ją?
- Tak, wszystko jest ok… Idę do domu… Wracam za dwa dni.
Wziął synka od mamy i z całą czwórką wyszedł z komendy, po drodze ‘zabierając’ Basię…
Gdy weszli we trójkę do Marka mieszkania, zobaczyli bałagan…
- Czyli już tu był… - powiedziała Basia.
- Tata, a co tu się stiało?
- Krzysiu, idziemy spać…
Mały poszedł spać, a Basia zadzwoniła do kolegów…
- Żałoda, słucham…
- Cześć Szczepan… Mamy powtórkę z rozrywki…
- Porwali kogoś?
- Nie, ale on był w mieszkaniu… Boję się o…- zobaczyła, że przyczepiono do słuchawki mikrofon.
- O co, Baśka…
- Nie ważne, muszę już kończyć. Pa.
Marek wszedł do pokoju akurat wtedy, jak Basia odkładała słuchawkę…
- Powiedziałaś im…
Zaprzeczyła…
- Dlaczego?
Złapała go za rękę i pociągnęła go za drzwi…
- Baśka, co jest?
- W twoim mieszkaniu są podsłuchy…
- Co?!
- Cii… Chodź, niedowiarku…
Pokazała mu podsłuch przy słuchawce, a także w innych miejscach…
Jeszcze zajrzeli do Krzysia, który słodko spał.
- A jak się czujesz?- spytał czule
- Dobrze, tylko boję się…
- Połóż się, a ja zaraz do Ciebie przyjdę, ok.?
- Ok. tylko się pospiesz…
Pocałował ją i wyszedł z domu…
Zszedł na półpiętro i zadzwonił do Zawady.
- Marek, czy coś się stało?
- Mógłbyś zabrać Miłosza i moich rodziców do siebie?
- A co?
- Proszę, będę spokojniejszy…
- Czy coś się stało?
- Tak… Reszty się dowiesz od Szczepana, on zna tą sprawę…
- A gdzie oni są?
- U Baśki…
- Dobra, opiekuj się Basią. Nie martw się…
- Dzięki. Pa
Marek wrócił do mieszkania, wziął prysznic i zajrzał do Krzysia… Zaniepokoiły go łzy płynące po policzkach.
Podszedł do niego i wziął go na ręce.
- Smyku, co jest?
- Tata, boję się…
- Nie bój się. Miałeś zły sen?
Pokiwał głową.
- To idziemy, śpisz razem z nami.
Wszedł do sypialni… Położył małego na łóżku..
- Co jest?
- Niech śpi z nami, chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie… - uśmiechnęła się.
ps. nie mam pomyslu co dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sfora
Moderator
Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: BIG DZIURA!!
|
Wysłany: Czw 21:48, 01 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Mam wielką nadzieje że jednak wena cię nawiedzi i napiszesz cedeka bo to jest genialne!!! W ogule wszystkie wasze opka są świetne, dziewczyny tylko tak dalej!!!
Dobra wklejam moje opko:
Część 6
Początek
Gdy matka tuli w ramionach dziecko swe,
Jej miłość staje przeciw złym mocom.
Tak ludzie modlą się o urodzajny deszcz,
Jak ona czuwa nad nim nocą.
Wyfruwa wreszcie z gniazda młody ptak.
Bo przywilejem jest młodości
Zabawa, radość, przyjaźń, a nie strach.
Bo młodość nie chce wiedzieć o tym, że: *
Kilka minut wcześniej, gabinet doktora Lasoty:
Doktor Michał przeglądał właśnie jakieś kartoteki swoich pacjentów, gdy usłyszał energiczne pukanie do drzwi.
-Proszę!- Ku jego zdumieniu do gabinetu weszło dwóch agentów ABW.
-Dzień dobry doktor Lasota czy tak?
-Tak zgadza się, a o co chodzi?
-Zna pan Mark Brodeckiego?
-Tak, to mój przyjaciel ze szkoły, ale co się stało?!
-Za kilka minut jedna z waszych karetek przywiezie go tu z ciężką raną postrzałową, ma pan dopilnować żeby nie przeżył operacji.
-Mam zabić przyjaciel! Nie, nie ma mowy!
-Nie ma pan go zabijać, wręcz przeciwnie ma pan wykonać dobrze tom operacje, on musi żyć.
-No to ja już nic z tego nie rozumiem najpierw mówicie, że mam go zabić potem, że musi żyć!
-Już wyjaśniam, ma on przeżyć, ale pan powie jego rodzinie że nie żyje i tyle.
-Przecież nie mogę tego zrobić, za to mogę wylecieć z pracy!
-Jeśli pan tego nie zrobi to i straci pan prace i wolność! Więc niech pan wybiera.
Michał już nic nie mówiąc , usiadł tylko na krześle i pokiwał głową na znak, że się zgadza. Po otrzymaniu potwierdzenia dwójka agentów wyszła, a Lasota został sam ze swoimi myślami, które nie dawały mu spokoju. W końcu wezwał pielęgniarkę.
-Siostro musze coś załatwić i to szybko pomoże mi siostra.
Pielęgniarka, nie za bardzo wiedziała co ma robić, jednak się zgodziła.
Życie choć piękne tak kruche jest.
Wystarczy jedna chwila, by zgasić je.
Życie choć piękne tak kruche jest.
Zrozumiał ten, kto otarł się o śmierć. *
Szpital, sala operacyjna:
Trwa operacja Marka, a doktor który go operuje nadal bije się z myślami, przerażała go myśl że będzie musiał okłamać ludzi, którzy byli dla niego jak rodzina.
Nie wie sam jakim cudem, ale operacja po ciężki dwóch godzinach zakończyła się pomyślnie, teraz czekała go trudniejsza część zadania, musiał wyjść do tych ludzi i powiedzieć im w żywe oczy, że ich syn, brat i przyjaciel nie żyje, a przecież to nawet nie była prawda.
I nie do końca piękny jest ten świat
Gdy wciąż odwieczne prawa łamie.
Zabiera miłość, młodość, słońca blask
Lecz my nie chcemy wiedzieć o tym, że:
Życie choć piękne tak kruche jest.
Wystarczy jedna chwila, by zgasić je.
Życie choć piękne tak kruche jest.
Zrozumiał ten, kto otarł się o śmierć. *
2 dni później Szpital:
Są takie chwile w życiu, że człowiek chciał by żeby to co w danej chwili przeżywa okazało się tylko złym snem. Dla Marka Brodeckiego właśnie ta chwila była jak okropny koszmar, przed kilkoma godzinami odwiedziło go dwóch agentów ABW i oznajmiło... że zginął? Nie będzie mógł spotkać się z rodziną i przyjaciółmi, a zwłaszcza z nią kobietą którą kochał nad życie. Usłyszał ciche pukanie do drzwi
-Proszę!
Ku jego zdumieniu na progu stanęła jego siostra.
-Moni, co ty tu robisz?
-Przed chwilą miałam nieprzyjemność spotkać się z agentami ABW, powiedzieli, że ty żyjesz ale nie mogę tego nikomu mówić i, że jeśli pisnę choć słówko to wylądujemy w pace, a kiedy powiedziałam że nie mają takiego prawa, to powiedzieli że mają dość dowodów żeby zamknąć całą naszą szóstkę.
-U mnie też byli, u Michała też.
-Czyli został jeszcze Kuba, Aśka i Kacper.
-Nie za bardzo!- usłyszeli głos najstarszego z rodzeństwa i automatycznie spojrzeli w stronę drzwi w których stała wymieniona wcześniej trójka. Po kilku minutach do sali przyszedł też Michał.
-Czyli ABW ma na nas haka, tylko po co jesteśmy im potrzebni?- wściekał się Sulima.
-Nie mam pojęcia, podobno dowiemy się wszystkiego kiedy Marek dojdzie już do siebie- stwierdziła ponuro Monika.
-Kurde, mamy teraz okłamywać rodziców, bo oni tak chcą?!- wybuchł Kuba.
Dyskutowali tak jeszcze kilka dobrych godzin, ale w końcu Michał musiał wygonić wszystkich gości ponieważ pora odwiedzin już dawno się skończyła.
Część 7
Co dalej?
Tydzień później, dzień wypisu Marka.
Miejscem w którym mieli się spotkać z agentami był nieciekawie wyglądający bunkier powojenny, w dodatku znajdujący się w środku lasu. Chcąc, nie chcąc weszli do środka, a to co zobaczyli w środku nieźle ich zaskoczyło. Bowiem bunkier w środku wyglądał jak biuro jakiegoś wielkiego biznesmana. Przy dość dużym stole siedziała już dwójka dobrze im znanych ABW’ ków.
-Witamy państwa usiądźcie proszę- odezwał się jeden z nich, dość nieprzyjemnym tonem.
Oni nic nie odpowiadając posłusznie wykonali polecenie.
-Z pewnością zastanawiacie się dlaczego was tu zebraliśmy...
-No nie da się ukryć-wtrącił Marek
-A więc: Monika Brodecka, Marek Brodecki, Kuba Brodecki, Joanna Różycka, Kacper Sulima, Michał Lasota i Jarosław Gozdawa...- zaczął jeden.
-Siódemka nastolatków wmieszana w handel narkotykami, powinniście za to trafić do poprawczaka...- mówił drugi. Oni słuchali tego, żadne z nich nie miało na tyle odwagi by coś powiedzieć.
-Jednak jakimś cudem udało się wam uniknąć kary, a nawet zostać policjantami, a jedno z was szanowanym lekarzem. Dlatego ABW wybrało was, teraz jesteście już dorośli i możecie trafić za to do więzienia, chyba że nam pomożecie.
-Ale w czym rzecz?
-Otóż pomożecie nam rozwalić największą na świecie mafie międzynarodową, pewnie słyszeliście o ucieczce z więzienia Cichego, Starego, Foty, Bola i Fałszerza, oni należą do tej mafii. Naszym zadaniem jest wyłapanie wszystkich jej członków w Polsce. Wy wszyscy, oprócz ciebie- tu wskazał na Marka- wrócicie do swojego życia, a ty Marku za niecałe trzy miesiące dostaniesz nową tożsamość i będziesz pracował jeden z współwłaściciel pewnego klubu pod Warszawą, w którym spotykają się niektórzy gangsterzy, będziesz ich „pilnował”, masz nam donosić o wszystkich sprawach jakie będą się tam działy. Jutro poznacie resztę „ekipy”, a na dzisiaj już dziękujemy- zakończyli swój wywód panowie z ABW. Po czym wyszli zostawiając naszą szóstkę samom.
Nazajutrz
Komenda Główna w Warszawie, po korytarzu w stronę sali narad mknie dwójka rodzeństwa, tak, tak to właśnie Monika i Kuba Brodeccy. Już mocno spóźnieni biegną na złamanie karku do pracy i to nie byle jakiej ponieważ obydwoje byli podkomisarzami z CBŚ, w najlepszym zespole w mieście kom. Kruka.
Wparowali do sali i mówiąc tylko krótkie „Dzień dobry” usiedli na miejsca.
-Jak już mówiłem zanim nam przerwano- zaczął mówić Agent ABW- to jest duża sprawa, nie zostaliście wybrani dla naszego widzimisie, jesteście jednymi z najlepszych. Przedstawiam wam agenta FBA Johnna Park’a jest tu żeby nam, a raczej wam pomóc. Od tej chwili dowództwo nad sprawą obejmują prokurator krajowy Zygmund Hojnac i inspektor komendy głównej Artur Walas- po tej krótkiej przemowie pan z ABW wyszedł. Głos zabrał więc prokurator Hojnac.
- A więc mamy dość sporom grupę- i spojrzał po zebranych- Część miałem już przyjemność spotkać, a część nie. Więc trzy osobowe zespoły z CBŚ i z wydziału kryminalnego plus lekarz{hm może się przydać} i dwóch właścicieli klubu, no ładnie; Choler* czemu tak mało ludzi- powiedział pół żartem pół serio- Czy wszyscy w ogóle tu są? Mam tu wasze teczki muszę was dobrze poznać od tego może zależeć wasze życie.
- Kom. Kruk z CBŚ, podkom. Brodecka i podkom. Brodecki z CBŚ, kom. Olbrycht, podkom. Różycka i podkom. Sulima z kryminalnego, dr Lasota, prokurator Nowicki; Duch i Marek Brodecki oraz agent FBA pan Park. Tak?- wymienił wszystkich insp. Walas. A oni kiwnęli tylko głowami na znak, że są wszyscy.
-Będziemy potrzebowali kogoś kto zdoła wejść do tej mafii i wyciągnąć informacje, nie mamy za wiele czasu, was wszystkich znają, w pierwszej chwili miał iść sam Park, ale stwierdziliśmy że na wszelki wypadek musimy posłać jeszcze kogoś, czekamy na propozycje- oznajmił prok. Hojnac.
-Ja mam pomysł, ale jest on ryzykowny- odezwał się Kuba- mogli byśmy odwrócić jednego z nich.
-Nie da rady oni trzymie się razem- wtrącił Johnny.
-Nie chodzi mi o tych na wolności, tylko tych co siedzą- i uśmiechnął się dziwnie.
-Kogo masz na myśli?- spytał wyraźnie zainteresowany, jak i cała reszta, Marek.
Część 8
Grupa
Następnego dnia:
Zakład karny na Rakowieckiej, przez większość nazywany po prostu więzieniem. Właśnie tu w celi nr 123 swój wyrok odsiaduje pewna osoba, którą z jakiegoś powodu zaczęły się interesować służby bezpieczeństwa.
Dziś jest to inny człowiek niż ten który tu trafił, mówią że z więzienia nigdy nie wychodzi nikt kto by się zmienił na lepsze, a wręcz przeciwnie ci co wychodzą szukają zemst na tych co ich tu wsadzili, ale on zawsze szedł pod prąd, co nie zawsze wychodziło mu na dobre (co widać po jego teraźniejsze sytuacji).Cztery miesiąc temu miał okazje zwiać, nie skorzystał, czemu on sam nawet tego nie wie, mógł przecież być wolny, mógł wrócić do dawnego życia, ale on nie miał do czego wracać przecież jego żona i syn zginęli, zginęli bo on zgrywał chojraka. Wy ucieczce brały udział największe szych życia przestępczego Warszawy, Stary i Cichy, oraz jego starzy znajomi, Fota, Bola i Fałszerz.
Siedział sam w celi pogrążony w swoich myślach, kiedy usłyszał głos strażnika.
-Gozdawa wychodź masz gości!
On nic nie mówiąc wstał, strażnik zakuł go w kajdanki, po czym zaprowadził do pokoju widzeń(czy jak to się nazywa). Kiedy tam wszedł ujrzał nie kogo innego jak starego kumpla ze szkoły, Kubę Brodeckiego.
-No, no, no! Kogo ja widzę, Kubuś miło że wpadłeś.
-Wiesz, że nie lubię tego zdrobnienia, a tak w ogóle nie przyszłem tu prywatnie tylko służbowo…
-A co ode mnie chce CBŚ? Nie wystarczy wam że już siedzę!
-Zaraz przyjdzie tu prokurator to się dowiesz- powiedział spokojnie Kuba.
-Nowicki?! No nie tego jeszcze brakowało!- wściekł się Marko.
-Nie, nie Nowicki, Hojnac prokurator krajowy.
Wtedy to też do środka wszedł sam pan prokurator…
-Witam pana, panie Gozdawa.
-Czego ode mnie chcecie?
-O ile nam wiadomo masz jeszcze do odsiadki dwa lata… - wtrącił Brodecki.
-Dlatego chcemy panu złożyć pewną propozycje – zaczął spokojnie Hojnac.
-A mianowicie?
-Chcemy aby pan nam pomógł.
-Co? Niby jak?
-Wyjdziesz z pierdla pod warunkiem że pomożesz nam w schwytaniu Starego, Cichego, Foty i Bola.
-Czemu akurat ja?
-Bo zna ich pan najlepiej, a poza tym nie ma pan nic do stracenia. Prawda?
-Oprócz życia, ale dla mnie nie jest nic warte- powiedział już spokojnie Marko.
-Więc wchodzisz w to?
-Nooo nie wiem, A co jeśli zerwa umowę?
-Wtedy wróci pan do więzienia, nigdzie się pan przed nami nie ukryje.
-Dobra wchodzę w to.
* piosenka zespołu Golden Life- 24. 11. 94
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aniaa
Moderator
Dołączył: 25 Sty 2007
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 19:50, 04 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
super opowiadanka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sfora
Moderator
Dołączył: 26 Mar 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: BIG DZIURA!!
|
Wysłany: Pon 18:20, 05 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Cosik tu pusto się robi więc chyba zaprzestane pisania (na jakiś czas) :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|